czwartek, 14 lutego 2013

Zachodnie Wybrzeże podsumowanie w punktach. Punkt trzeci, portlandowy i czwarty księgarniany


Było dwa razy tematycznie. Było poranne Seattle i niedzielne wino. Jednak z powodów różnych, trochę pamiętnikowych, może felietonowych, a w jakimś stopniu też przewodnikowo-poradnikowych, chce mi się wspomnieć o kilku innych migawkach na zadany temat: Portland 2012. Briefly i to the point:


Point trzeci, portlandowy


alkohol pokierował mnie do muzeum
historycznego. Nawet, nawet. 
Dojedźmy w końcu do Portland, bo jakby na to nie patrzeć, to w nim spędziłam tydzień mojego życia. I co? Spójrzmy do przewodnika Lonely Planet. Top 25 experiences of Washington, Oregon & the Pacific Northwest. Top 2: Miasto Portland.

Zacytujmy przewodnik: It's easy to brag about PDX, but no one will hassle you for it – after all, everyone loves this city. It's as friendly as a big town and home to a mix of students, artists, cyclists, hipsters, young families, old hippies, ecofreaks and everything in between.

10 minut dobrej pogody
Cóż, wbrew obietnicom i zapewnieniom nie pokochałam. Kojarzy mi się z deszczem. No tak, listopad, północnozachodnie wybrzeże Stanów, o co mi w ogóle chodzi? Łatwo powiedzieć, jak tam się nie jest. A w rzeczywistości gdy wychodzisz do miasta z zamiarem kilkugodzinnego zwiedzania, to naprawdę nie ma nic przyjemnego w samotnym przeskakiwaniu kałuż z parasolką w ręce i ograniczeniem widoczności do absolutnego minimum. Skończyło się na tym, że wchodziłam do sklepów, do których nie miałam ochoty i wpadałam na kawę częściej niż zamierzałam.

No ok, podobno nie zawsze pada. Co to zmienia?

Zanim przyjechałam do Portland, dużo się o tym mieście, tak nasłuchałam, jak i naczytałam. Steve (amerykański kolega, którego odwiedzałam) uwielbia je. Opowiadał mi o nim nie raz. A opis w całości się zgadza z tym, co napisano w Lonely Planet i co prezentuje serial Portlandia, o którym już kiedyś wspomniałam. Portland to mekka młodego liberalizmu. Procent głosujących na Obamę wynosił tam chyba z 98%. 60% społeczeństwa to homoseksualiści i faktycznie, atmosfera bardzo studencka, bardzo hipsterska, bardzo kojarząca mi się z Poznaniem, a szczególnie z poznańską polonistyką (więc, oczywiście, kocham). Kawiarnia na każdym rogu, podobno bardzo wysoki odsetek magistrów. Ludzie, tak, przeraźliwie mili. Trzeba mocno uważać z kupieniem ciastka, bo można się zaplątać w wielominutowe chit-chat. Dobra, przyznaję. To wszystko jest pozytywne.

Ale postawmy się w roli turysty. Załóżmy, że kilku następnych godzin nie chcę spędzić w kawiarni, rozmawiając z panem prowadzącym szkołę dla psich przewodników dla niesłyszących, który właśnie myśli o przeprowadzce do Amsterdamu (wspominam tę rozmowę zresztą nad wyraz miło, muszę panu wysłać kartkę z Krakowa), tylko naprawdę chcesz się pokręcić po mieście, zahaczając o jakieś zabytki/ciekawe miejsca/”atrakcje turystyczne” lub po prostu pochodzić po ładnych ulicach.

"olśniewające" Northeast
No niestety nie dałam rady. Było jakoś tak nieciekawie. Niby ładnie, niby schludnie, niby sympatycznie, ale zupełnie nieciekawie. Wychodziło na to, że te kawiarnie, puby i secondhandy faktycznie były najlepszym pomysłem na spędzenie ciągnących się godzin. Próbowałam się oprzeć na LP. Portland Highlights: 1) luksusowa dzielnica Pearl District – no ulice, jedna, druga, takie downtown. Miłe, spoko, ale... co z tego? 2) brewpubs – zaliczamy do pubów wyżej 3) Kennedy School – ok, przyznaję nie byłam. Ale to jest kino. Byłam w innym. W tym akurat nie grali nic ciekawego 4) Saturday Market – PORAŻKA! Kilka stoisk sprzedających biżuterię handmade. Nasz krakowski jarmark świąteczny pobija ich tysiąckrotnie, nie wspominając nawet o Pike Place Market w Seattle 5) Northeast - tu mieszkałam. To było ciekawe, bo stereotypowo-amerykańskie. Całe mile amerykańskich przedmieść. Domek za domkiem, ocierający się o domek przy domku. Wcale nie jakieś przepiękne (podobno kiedyś była to dzielnica afroamerykańska. Domy raczej starsze niż nowsze i raczej biedniejsze niż bogatsze). Alberta Street, o której wspomina przewodnik w tym punkcie, to dla mnie po prostu ulica, na której były osiedlowe sklepy, puby, restauracyjki. Podobno ewenement w Stanach, bo na przedmieściach takie miejsca nie bywają. A to jest jakby centrum nie w centrum. Podobno super. Podobno. Nie powaliła ani trochę. 
Ale za to biegały wiewiórki :) Dużo wiewiórek :)

Innymi słowy, zwiedzania i pięknych spacerów tam nie uraczysz. Podobno parki są miłe, ale jak już wspomniałam: deszcz, listopad, nie ten czas.

Być może do życia Portland jest tym idealnym miejscem, tak jak się o nim mówi. Ale do kilkudniowego zwiedzania... To nie to. Po prostu nie jest miastem ani ładnym ani ciekawym. Jest miastem schludnym.

Point czwarty, księgarniowy
Ale jest ALE! Było tam jedno takie miejsce.

Czytałam o nim na tripadvisor i jak tylko przyjechałam, zapytałam:
-Gdzie jest ta słynna księgarnia?
-Zawiozę Cię tam. To jest prawdopodobnie najlepsze miejsce na świecie.

Tak, Powell's Books jest księgarnią, której strona internetowa pojawia mi się w google'u, gdy szukam jakiejś książki. Oni ją tam mają. W wersji nowej, używanej, za $20, $10 i $1,50.


ze strony blog.oregonlive.com
Trudno opisać tę przestrzeń. Żaden Empik nie może się z nią równać. Powell's to warszawski Traffic x5, przypomina ogromną bibliotekę. Trzy piętra zajmujące całą przestrzeń sporych rozmiarów budynku. Oczywiście kawiarnia – zdążyliśmy się do nich przyzwyczaić w księgarniach. Na każdym piętrze inne działy. Do wyboru, do koloru – beletrystyka, humanistyka, literatura podróżnicza, sztuka, historia, literatura popularna, poezja. Jak byłam tam pierwszy raz, spędziłam tam trzy godziny i nie obeszła wszystkiego. Za drugim razem weszłam, bo padało – oczywiście, że padało – i kupiłam 2 książki. Za trzecim razem posiedziałam w kawiarni pod pretekstem czytania do magisterki i kupiłam kolejne 4 książki i kartki pocztowe, których oczywiście, jak to mam w zwyczaju, nigdy nie wysłałam. W każdym razie: Jeśli chcecie jakąś książkę po angielsku i nie ma jej w Powellu, to znaczy, że ona nie istnieje. Portlanowskie MUST DO!  

to be continued...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz